– Niby mam jeszcze piętnaście dni, ale mówię ci, nie zamierzam nawet do tego zajrzeć. W ogóle to ja już nie wiem, po co mi ta olimpiada. Wiesz, co można dostać? Indeks na jakieś studia humanistyczne. To co, pójdę na polonistykę czy na historię? Bez sensu. A na prawo nie można wygrać. To ja mam to gdzieś, nie zamierzam na to czasu marnować. I jeszcze on mi najpierw mówi, że nie muszę tego umieć, a potem chce mnie z tego odpytywać. Szóstki mi i tak wariat nie postawi. W ogóle nie wiadomo, czy chociaż piątkę będę miała. To chyba bym była głupia, gdybym się tego uczyła. Zresztą tego wszystkiego i tak nie ma w podręczniku.
– Jak masz odpowiadać o stanie wojennym, to przecież ja ci mogę opowiedzieć, jak było.
– Nie chcę! Ty to widziałaś na własne oczy, to jeszcze cię to interesuje. A jak ja tego w ogóle nie pamiętam, to po co mam się tego uczyć? Przyda mi się to do czegoś? Mam to gdzieś, naprawdę. I jeszcze się mnie czepił ten idiota!
Po trzech przystankach obie – matka i córka – wysiadają z autobusu, a ja jadę dalej, przekonana coraz bardziej, że nie rozumiem świata. Seneka rozumiał go lepiej.
nic Seneka nie rozumiał...
OdpowiedzUsuńCóż, jeśli Ty tak twierdzisz, to na pewno masz rację. Ale to jedno zdanie o szkole mu wyszło. ;)
OdpowiedzUsuń