niedziela, 29 lipca 2012

Foch! (ponadczasowy?)

     Staropanieństwo nadciąga wielkimi krokami, nadszedł więc czas na wdrażanie się do nowych zadań. Krótki rekonesans pozwolił mi stwierdzić, że do tradycyjnych zajęć starych panien należą podobno: 1) robótki ręczne, 2) hodowla czarnych kotów i 3) biadolenie nad zanikiem pierwiastka męskiego we wszechświecie, zwłaszcza w jego męskoosobowej części. Szydełkowanie i opiekę nad sierściuchami postanowiłam sobie na razie odpuścić. W swej naiwności uznałam, że biadolenie wymaga mniej wysiłku i generuje mniej sierści, a w dodatku jest okazją do wypicia piwa (ewentualnie trzech piw) w babskim gronie. Pełna zapału udałam się zatem na spotkanie grona istot żeńskich w zbliżonym wieku i stanie cywilnym. Opuściłam zgromadzenie po pewnym czasie całkowicie trzeźwa, za to oszołomiona oparami wściekłego feminizmu i wyposażona w następujące konkluzje:
     * prawdziwi mężczyźni wyginęli na froncie drugiej wojny światowej. Potem urodziło się jeszcze paru fajnych, ale
     * koszmarne zniewieścienie dopadło ogromną większość naszego pokolenia, skutkiem czego współcześni mężczyźni wyglądają jak brzydkie kobiety, zachowują się jak dziwne kobiety i (o zgrozo!) biadolą jak głupie kobiety.
     * Najgorsze zaś w tym wszystkim jest to, że strzelają fochy. Jak baby.
     Wróciłam do domu, bijąc się z myślami. Moją podejrzliwość obudziła przede wszystkim dominująca w wypowiedziach dyskutantek nostalgia za czasami, których nie pamiętają ani one, ani nawet ich babcie. Jest coś niepokojącego w fakcie, że kilka kobiet zgadza się w jakiejś kwestii. Jest coś budzącego grozę w tym, jak zgodnie wymyślają zamienniki frazy "Kiedyś mężczyźni byli inni". Inni, czyli podobno bardziej męscy, odpowiedzialni, dojrzali i nie wiadomo co jeszcze. Bardzo to nowoczesne, feministyczne i ładnie tłumaczy fakt, że takie cudowne kobiety chodzą po świecie samopas, ale czy to prawda? Wątpliwości nie dawały mi spokoju, aż wreszcie kilka dni temu w jednym wspaniałym tekście kultury znalazłam opis pewnej sceny.
     A. (mężczyzna dziany i dysponujący sporą władzą) próbuje kupić ziemię od sąsiada. Sąsiad odmawia. A. wraca do domu i obraża się na cały świat. Dosłownie. Wali się na wyro, odwraca twarzą do ściany i odmawia przyjmowania pokarmów. Czyli – klasyczny foch. Może nie z przytupem, ale za to z półobrotem. Jakieś to mało imponujące i mało roztropne, zwłaszcza, że zniecierpliwiona J., małżonka A., bierze sprawy w swoje ręce i zdobywa w.wym. ziemię na własną rękę. Leje się krew i w ogóle niefajnie jest.
     Modelowa ilustracja udowadniająca rację Koła Panien Biadolących, czyż nie? Otóż nie. Bo bohaterem scenki nie jest XXI-wieczna ofiara ideologii gender, tylko niejaki Achab, władca Izraela. Rzecz dzieje się w dziewiątym wieku przed naszą erą, co raczej wyklucza wpływ II wojny światowej (a także żywności modyfikowanej genetycznie i muzyki pop) na ewidentnie niemęskie zachowanie króla. Skoro więc istniał foch męski starotestamentalny, to może foch męski jest po prostu ponadczasowy? Skoro zachowania tego typu zdarzały się już blisko trzy tysiące lat temu, a jednak gatunek homo sapiens jakoś wciąż zipie, to może nie warto siać paniki i wieszczyć końca świata tylko dlatego, że kilka dziewczyn minęło się z książętami na białych rumakach, hmm? Chciałam to nawet przekazać Biadolącym, ale kolejne takie spotkanie jest ponad moje siły. Zamiast tego chyba jednak wezmę się za szycie...

     P.S. Prawdziwi mężczyźni, rzecz jasna, istnieją. Wiem, bo poznałam co najmniej czterech, a jednego widziałam nawet w ubiegłym tygodniu. To pozwala mi patrzeć ze spokojem na przyszłość naszej planety, czego i Wam z całego serca życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz