niedziela, 5 sierpnia 2012

Nie krzycz, ja wszystko słyszę.

   Piątkowy wieczór.  Połowa osiedla grilluje. Ogniska należą już do rzadkości, normą niezmienną od lat jest za to młodzież płci obojga przesiadująca na szlabanie pod lasem. Ochotnicze warty wystawiane są co tydzień o tej samej porze, jeśli tylko pogoda jest sprzyjająca. Co tydzień o tej samej porze las rozbrzmiewa krzykiem istot ludzkich, który z racji mieszkania w pobliżu słyszę mimo – a czasem i wbrew – woli. Spotkania polegają na sukcesywnym opróżnianiu przyniesionych uprzednio naczyń szklanych i metalowych. Toważyszą temu zażarte dyskusje na tematy prywatne ("Ciebie, Mariuszek, to już całkiem po...liło!"), społeczne ("Wszyscy ci politycy to s...syny!") i etyczne ("Ja się cieszę, że tą robotę dostałem. Jak zarabiam pieniądze, to wreszcie kraść nie muszę"). Stałym punktem są też streszczenia kolejnych odcinków serialu "Kto Ile Ostatnio Wypił I Czym To Się Skończyło". Czasem młodzież przestaje krzyczeć do siebie nawzajem i dla odmiany wydziera się przez telefony do zaniepokojonych rodziców, których raczej to nie uspokaja ("Mamo, wrzuć na luz! Mówię ci, nie jestem pijana, jestem tylko podcięta").
   Mam znajomego, który ze wzruszającą regularnością pyta mnie, czy nie mam  poczucia, że zmarnowałam sobie młodość, siedząc w książkach zamiast się bawić. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby się nad tym na serio zastanowić i poważnie odpowiedzieć. Bo przecież, na dobrą sprawę, bawię się świetnie. Tylko – inaczej niż ci ze szlabanu. Czy faktycznie coś na tym tracę? A może świat coś traci? Może rzeczywiście ktoś tego nieszczęsnego szlabanu musi pilnować, ale przecież nie ja! Ja się do tego nie nadaję, nie umiałabym poważnie podejść do tak istotnego zadania.
   Siedzę w półmroku, na skraju kręgu światła. Przypatruję się ciemnościom, które rozciągają się poza tym kręgiem i wznoszę ciche toasty za powodzenie tych wszystkich, którzy pilnują szlabanów rozsianych po całym świecie. Nie zazdroszczę im. Próbuję ich nie oceniać, choć czasem trudno im współczuć. Nie będę ich pouczać. Nie będę z nimi walczyć. Chcę po prostu żyć po swojemu.
   Siedzę na swoim balkonie. Słyszę ich krzyki. Ale słyszę też odległy szum usypiającego powoli miasta, stukot pociągu, cykanie świerszczy, brzęk naczyń i sztućców wewnątrz domu. Słyszę swój oddech, zupełnie spokojny. I czuję – wdzięczność. A kiedy krzyczysz, słyszysz tylko swój własny krzyk.

9 komentarzy:

  1. Nie dość, że ładne, to przekonujące...

    Ale zastanowiłam się, co bym odpowiedziała Twojemu koledze i wyszło mi, że odpowiedziałabym tak: dzięki siedzeniu w książkach można się potem bawić z ciekawszymi ludźmi - i na więcej sposobów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Abradab is still reading your blog. http://www.youtube.com/watch?v=5tLPsow36G8
    Odnośnie szlabanu będę się tam musiał wybrać kiedyś, zobaczyć co słychać u kolegów z boiska z którymi się wychowywałem. Każdy kiedyś dorasta, zakłada rodzinę, zaczyna żyć na własny rachunek. I o to chodzi. O odpowiedzialność. Bo przed Bogiem każdy jest równy i odpowiada za swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wilczku, dziękuję, miło mi to czytać. :) Co do odpowiedzi, wszystko wskazuje na to, że masz rację, z tym tylko zastrzeżeniem, że można się bawić nie tylko potem, ale i w trakcie lektury, siedząc w książkach po uszy. Ja na przykład od lat najlepiej bawię się w towarzystwie Axela Munthe (mój ulubiony lekarz. Polecam, ale uprzedzam, że jestem o niego ciut zazdrosna).

    Stachu, nie sądzisz, że ciekawsza byłaby kolejność: "dorasta, zaczyna żyć na własny rachunek, zakłada rodzinę"? Też mi się wydaje, że chodzi o odpowiedzialność. Jakbyś się z nią kiedyś spotkał, daj mi znać, ciekawa jestem, jaką będzie miała minę, kiedy Cię zobaczy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pilnowałem szlabanu, ale tylko raz. Ach, szkoda... A tak poza tym - pięknie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie jest za późno, żeby wrócić pod szlaban. Na swój sposób każdy pilnuje jakiegoś szlabanu, balkonu, jakiegoś "swojego kawałka podłogi", prawa do własnego zdania i własnego obrazu świata. Tak to chyba jest urządzone. A tak poza tym – bardzo dziękuję. =)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może nie jest za późno, ale czas mija, ludzie odchodzą i nie ma z kim pod tym szlabanem stać. A samemu? Samemu słyszy się tylko swój własny krzyk.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ponad 7 miliardów istot ludzkich na kuli ziemskiej, niemożliwe, żeby nie znalazło się parę osób do jednego małego szlabanu. ;) A jeśli faktycznie, to może warto poszukać innego szlabanu, innych ludzi, innego punktu widzenia. Da się, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie można sobie ponarzekać, nie można. Zaraz pocieszają i próbują przekonać, że nie jest źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo nie jest. A narzekanie i biadolenie nie prowadzi do niczego dobrego (odsyłam do postu o fochu). ;)

    OdpowiedzUsuń