niedziela, 19 sierpnia 2012

0Rh+

   Podświadomość zawsze marzyła o tym, żeby mieć pod opieką sangwinika albo przynajmniej sangwiniczkę. Niestety, była tylko małą, smutną podświadomością niezrównoważonej istoty, która od blisko trzech dekad nie mogła się zdecydować na żaden z czterech temperamentów. Co gorsza, istota czyli właścicielka podświadomości, czyli Kaśka, całkowicie lekceważyła wszelkie psychologiczne klasyfikacje. Testy osobowości wypełniała co prawda często, ale fałszowała chyba jeszcze częściej. Może dlatego nie wierzyła w ich wyniki. Może dlatego nie ufała też podświadomości, która fanatycznie wielbiła testy, enneagramy, poradniki i kursy samodoskonalenia. A w dodatku chciała awansować.
   Szansa pojawiła się, kiedy Kaśka natrafiła w jakiejś książce na informację, że sangwinicy miewają "sny o rzeczach krwawych albo rzeczach przyjemnych". Rzecz jasna, nawet nie zwróciła na to uwagi. Nie zauważyła, że obok wyczytanej ciekawostki przycupnęła jej podświadomość, zdecydowana chwycić się brzytwy, ale postawić na swoim.
   Na początkowe, nieagresywne sugestie podświadomości Kaśka zareagowała z właściwym sobie brakiem rozsądku, stanowczo odmawiając uznania się za sangwinika. Co więcej, wyszydziła sam pomysł i nazwała go bzdurnym. Najwyraźniej nie mieściło jej się w małej pre-sangwinicznej główce, że można śnić na przemian o rzeczach krwawych i przyjemnych (nie będąc jednocześnie lokatorem pokoiku wykładanego gąbką).
   Podświadomość nie dawała za wygraną.
   – Przydałoby ci się przecież więcej optymizmu – kusiła. – I może trochę więcej energii zamiast tego twojego wiecznego spokoju. Więcej życia!
   – Spadaj – mruknęła właścicielka, wracając do lektury. A podświadomość trafił szlag. Prosiła, groziła, oszukiwała. Wybuchnęła nawet płaczem. Wszystko na nic. Osiągnęła tylko tyle, że poirytowana Kaśka stłukła ją po mordzie i poszła spać.
   Przyśniło jej się, że spaceruje po galerii z jakimś chłopakiem. Nie zapamiętała jego twarzy. Zwróciła za to uwagę na wystawę pięknych czarno-białych zdjęć. Bijący z każdej pracy spokój urzekał. Urzekł jednak chyba tylko Kaśkę, bo jej towarzysz zaczął nagle tłuc ogromne antyramy. Patrzyła zaskoczona, jak frunący przez powietrze kawałek szkła kroi jej rękę.
   Była sama w wielkiej łazience zawieszonej tymi samymi zdjęciami. Krew na lustrach, krew na zdjęciach, krew na podłodze. Krew na białym bandażu, z którego próbowała zrobić opatrunek. Biel, czerń. Czerwień. Krew.
   Wyszła z łazienki i trafiła w sam środek wernisażu otwierającego wystawę. Po drugiej stronie pomieszczenia wypatrzyła znajomego malarza. Puścił do niej oko i uśmiechnął się. Przemówienia trwały krótko. Jedzenie podawano dobre. Wino jeszcze lepsze. Rozmowy toczyły się na wysokim poziomie i rzadko z niego spadały. Kaśka musiała stwierdzić, że sytuacja jest przyjemna.
   I wtedy się obudziła. Jako świeżo upieczony sangwinik, do bólu świadomy tego, że jest sangwinikiem.

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię Twój styl , ale nie to skłoniło mnie do komentowania ale enneagram bo to jest coś wokół czego krążę od prawie 2 miesięcy.
    Ostawiam, że jesteś 4w5 albo 5w4, bardzo się mylę?

    Ciekawe, ciekawe te sny dobrze, że ich nigdy nie pamiętam, bo jako hybryda sangwinikowo-melancholiczna miałabym ciężko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z enneagramem miałam styczność raz jeden i to wieki temu. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, co mi wyszło i czy coś wyszło w ogóle. Chyba bliżej mi do postawy Kaśki niż jej podświadomości. Wolę wierzyć, że mamy wpływ na to, jak funkcjonujemy. I żaden wykres nie udowodni mi, że jest inaczej. ;)

    OdpowiedzUsuń