Krasnoludy potrafią być cholernie niebezpieczne. Udostępnisz takiemu zabawkę – zażąda flamastrów. Dasz mu flamastry – wymaluje siebie i młodego od stóp do głów i poprosi o młotek. Dostanie młotek i natychmiast skłoni szybę w drzwiach do odkrycia, że właściwie zawsze wolała leżeć w kawałkach na podłodze.
Śmierci szyby możesz uniknąć, jeśli wraz z młotkiem podsuniesz krasnoludowi garść orzechów. To go uszczęśliwi. Na trochę.
– Będę je jozbijał! – oznajmia krasnolud i faktycznie jozbija przez następny kwadrans. Młot łomocze, skorupkowe rykoszety fruną przez powietrze, a młody nie nadąża z pożeraniem orzechów preparowanych przez krasnoluda. I jest fajnie, dopóki jakiś dorosły nudziarz nie wdepnie w skorupki albo nie zatęskni za ciszą. Jak wdepnie i zatęskni, następuje odbieranie młotka, a zaraz potem płacz i zgrzytanie zębów, które ustają dopiero wtedy, kiedy w polu widzenia pojawi się jakiś ciekawy zamiennik skrzynki z narzędziami.
Krasnoludy potrafią też być podstępnie sympatyczne. Podłazi toto do człowieka i proponuje:
– Opowiedz, jak tata był mały.
Masz teraz dwa wyjścia, jak przy rzucie monetą. Możesz opowiedzieć źle. Za krótko. Bez stopniowania napięcia. Możesz ominąć połowę historyjki, którą przecież krasnolud i tak zna na pamięć. Możesz. Ale nic na tym nie skorzystasz.
– Ale ty głupia jesteś, ciociu – stwierdzi krasnolud i szlag trafi trzy lata mozolnego budowania autorytetu.
Więc opowiadasz dobrze. Ze wszystkimi szczegółami. Wyliczając, w co był ubrany wujek, kiedy wpadł do jeziora (choć przecież nie możesz tego pamiętać po dwudziestu latach) i starając się zademonstrować, jak głośno płakała ciocia, kiedy dziadek z babcią gdzieś wychodzili (to akurat świetnie pamiętasz, ale nie możesz wiernie powtórzyć, bo tutejsi mieszkańcy jakoś szybko wzywają policję). Naprawdę dobrze opowiadasz. Ale to i tak nic nie da. Bo kiedy tylko powiesz ostatnie słowo, krasnolud uśmiechnie się szeroko i wyda komendę:
– Jeszcze jaz!
A potem jeszcze... i jeszcze... Po piątym powtórzeniu historyjki krasnolud zaczyna chichotać. Po ośmiu zanosi się od śmiechu i ledwo udaje mu się wydusić kolejny rozkaz. Ale udaje się, więc siedzisz i cierpliwie opowiadasz, dopóki mu się ta zabawa nie znudzi albo nie znajdzie kolejnej ofiary.
Niektórzy twierdzą, że jest jeszcze jedno wyjście: od razu powiedzieć krasnoludowi, że dopadła cię amnezja i żadnych więcej historyjek nie będzie (niby można, jeśli człowiek woli tłumaczyć krasnoludowi, czym jest amnezja), albo po prostu mu odmówić bez podawania przyczyn. Ci, którzy tak myślą, z pewnością spędzili większość życia z dala od krasnoludów i niewiele o nich wiedzą. Gdyby było inaczej, wiedzieliby, że nie sposób "po prostu odmówić" czegoś krasnoludowi. Pal licho młot i topór bojowy, pal licho ewentualny ryk (wbrew czarnej legendzie krasnoludy ryczą rzadko), ale nie sposób przejść obojętnie obok krasnoludziego zawodu. Stokroć lepiej jest spędzić dzień (albo i trzy dni) majując, wykjejając, jisując i wkjęcając śjubki. I – oczywiście – opowiadając historyjki. Pardon, histojijki.
Zasmucić krasnoluda? To przecież gorsze niż zabić drozda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz